środa, 22 grudnia 2021

conFIRM

                                      conFIRM

 Jak może się nazywać firma konfidentów?
   -Confirm!
Tak jest jak się za dużo gada. Nie potrzebny telefon, a gdzie tam internety w sieci 5ięć Gie o zasięgu takim, że Stacja Badawcza spokojnie może funkcjonować poza naszą planetą.


Słowami wstępu rozpoczynam realizację najnowszego, a jak ja zazwyczaj mam to najlepszego, bo jeszcze nic nie zapomniałem a temat dotyczy pomysłu na to, jak żyć z tego co mogę zrobić sam.

Sam już jestem od dziś licząc (zbliżają się Święta Bożego Narodzenia 2021) więcej lat niż ma moja córka, która ostatnie co usłyszałem ma w pamięci, że mam na imię Adam. Nie ma co się rozpisywać, bo to ja jestem ten najgorszy i na całe szczęście EX maszyny nie tylko dla niej i jej słodziaka. Specjalnie tak napisałem. Nie daje jej słodyczy, a bynajmniej wyrywała jak częstowałem tym na co było mnie stać, cukierkiem z kurtki, który w razie awarii organizmu uratować mogłby życie. Nie muszę być cukrzykiem, czy chorym na politoksykomanię zniszczonym młodzeńciem.

Mam dziś 33 "chrystusowe" lata. Na urodzinach memory six Rybcia poinformował mnie o tym, że tak mawiają/mawiali bo policzył guziki na mojej koszuli na takie okazje. To nie lata szkoły średniej, gdzie musiały być koleżanki (zawsze miały szczęście, że były pomysłowe i wiedziały jak odmówić albo drastyczniej wybić takie propozycje z głowy), a kolegów nie brakowało. Nie było pytań ile będzie alkoholu, czy załatwię dla zwolenników wrażeń wartych zapamiętania jakichkolwiek substancji psychoaktywnych, no takich chociaż krzaków, co do dziś bez przerwy rozną na polach i służą choćby do wytwarzania mocnych plecionek z włókien gołą ręką nie do zerwania, jak żywe i dojrzałe ;)



Dużo mógł bym jeszcze pisać o rzeczach tak nudnych, jak i zaciekawiających, a mi chodzi o przekaz informacji, które mam nadzieje nie są i nigdy, w żadnym moim tekście, czy opowiadaniu nie były takie zmiksowane jak by podczas długich koszmarów, w kurczącej się z przedwczesnej starości szyszynki, jej najodporniejszej najlepiej zachowanej warstwy gdzie by istniała możliwość powstania czegokolwiek, co można nazywać chociażby "coś".





Nie myślcie, że Matryca po polsku znaczy to samo co po angielsku, orginalnie tytuł hitu filmowego z aktorem, którego w następnej produkcji, tym razem już nie filmowej wysłali kilkadziesiąt lat w przyszłość.. Przetrwał, ale jak? Pewnie nie raz był świadomy tego że jest, istnieje i to bardziej niż inni, ale ludzie po tych sesjach nocnych z produkcją z milionowych sum, ciężkich do wyobrażenia, zamienionych na obraz zapamiętali i zapisali go na wieczność. Wystarczyło wysłać film do internetu, nawet w wersji pirackiej, nagrywanej telefonowym aparatem w kinie, żeby w postaci cyfrowej mógł żyć dłużej nie tylko niż ludzie, którzy go oglądali na premierę, ale i może cała nasza planeta!

Pomyślał ktoś z Was nad tym gdzie leżą Tajemnicze Złote Miasta, nazywane El Dorado, albo gdzie są jeszcze (żywi,czy nie) zamrożeni w jednym kawałku, bądź w częściach (różnie bywało, wiesz, sportowe wózki kuriera Łińdzia) ludzie pierwotni, czy jak w podręcznikach szkolnych pokazywane w obrazkach szczątki dinozaurów?


Pomyślcie gdzie jest druga planeta, taka jak Ziemia, gdzie starczy Waszym autobusom szkolnym i woźnicy bez zębów, temu od chleba tyle paliwa żeby się przeprowadzić bez problemu, czyt. bez paniki, bo jak wytłumaczyli by ludzie odpowiedzialni za utrzymywanie społeczeństwa w spokoju, gdy Ci, coraz liczniejsi dezerterzy widzieli by i rejestrowali notorycznie kolejne kursy bez powrotu.


Surowce dzielę na dwa rodzaje: odnawialne i nieodnawialne (takie co piekło pochłonie). Odnawialne, to po wysłużeniu człowiekowi mogą wrócić na swoje miejsce, tam skąd je ludzie wzieli, bądź pożyczyli, jeśli można to tak nazwać. Tylko że taką "pożyczkę" nazywamy dziś recyklingiem. Nic się nie znika dopuki nie wpadnie w czarną dziurę. No prawie. To co żyje jest w stanie utlenić się do końca. Do końca "na amen w pacierzu". KRÓTKO - ile rośnie drzewo? ile lat z drzewa robi się węgiel? ile gatunków zwierząt jest już tylko obiektem zainteresowań kryptozoologów? Z roślinnością może być gorzej, bo zwierze ucieknie zanim je poźresz, a roślina może nie zdążyć odrosnąć do następnej kasacji w imię przyszłości, dobra naszego, czy ekskluzywnego widoku na to czego nie  dostrzeżecie przez satelitę (tak jak Predator, który przyglądał się najchętniej puszczy, jego obrazu prawdziwego raju, nieba dla życia, przyszłości planety, czy po prostu powodu, by troche dymu zasiać jak to w filmie "Alien vs Predator". Są panele słoneczne na dachach. Widziane już nawet w Polsce. Nie ważne ile lat czekaliśmy my, jako naukowcy (ja to nie, bo jeszcze pracy tak grubej nie napisałem, żeby się tytułować, ale Badacz Nauk to tak trafiona nazwa zawodu który uprawiam, jak powinny na zawodach e-sportowych trafiać gracze reprezentujący swój naród (studiowanie tworzenia gier komputerowych ? OK! Zawsze się przyda, nawet zepsuty wirus co nie potrafi się uruchomić, ale klasy e-sportowe, które są "na czasie" oprócz zapisania słuchaczy przez rodziców koniecznie powinni być klepani po plecach z tak przekazywaną nadzieją, że coś w życiu osiągną).




Napisałem jak najbardziej pozwoliły mi zwoje nerwowe, bo naprawdę trzeba się namęczyć żeby odkryć prawdę.
Prawda jak dla mnie to nie powód do żalu, ale rodzaj wyzwania. Jaki? Eksploracja i "plądrowanie" planet na których nie ma zdaniem astronomów życia, bo nie ma do tego warunków. Warunki klimatyczne, jak mróz, czy żar, to nie problem dla dobrej "blachy". Mi chodzi o otaczające większość takich niegościnnych planet gazy, które mogą być wykorzystywane jako paliwo (tak dla przykładu,a jak dla mnie tak serio to i perfumy, które nawet sam bym patentował, bo labolatorium mogę dostosować zawsze, a jak mi nic nie będzie potrzebne, to polecę drogą świetlną zostawiając wam wszystko co zebrałem w zapisie zero jedynkowym. W takiej formie, to może i jeszcze zdążę wrócić, zanim rozjebiecie to do końca. To nie ja będę płacić za sprzątanie. Jeśli miałbym za coś płacić to za utrzymanie Planety Ziemia w stanie żywym. Tak, chcę widzieć planetę zieloną, pełną życia i wyglądająca zawsze najlepiej na świecie, tak żebym wiedział gdzie się jeździło na wycieczki, kiedy uciekałem rodzicom do kapsuły i cofałem się za T-Rex'em.. Pech chciał, że strąciliście mnie i wszystko musiałem oglądać w kinie, ale ok, ważne że lądowanie było już po wojnie. Nie trzeba wojen, trzeba eksploracji, odkryć, badań, rozwiązań nie do świata gier, bo jeszcze za wcześnie zamykać się w systemie, jak ludzie jeszcze okien wszędzie nie mają. System nie nazywa się inaczej jak Microsoft. Nie wiem ile jeszcze będzie w przyszłości pomysłów na nowe podróbki, inne nazwy okrojonych/wykradzionych wersji, ale wiem że działał, działa i będzie działać, bo tyle razy ile padał, tyle razy wstaje. Jestem jak on. Może doczekam się chwili gdy z nim w końcu przeprowadzę dialog, będziemy mogli się poznać, nie tylko popędzać. Czy pracując, czy bawiąc się prowizorycznie ale na tyle że nazwać można to relaksem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz